sea stories | krótko i konkretnie

09:39

Po spędzeniu upojnych chwil w korku wzdłuż zatoki powróciłam do domu. Na pewno tęskniliście za opisami różnych rzeczy, więc nacieszcie się podsumowaniem wyjazdu. Wędzone ryby w garażu w Jastarni sprzedaje polska wersja Enrique Iglesiasa. Ma nieskazitelną wymowę i nieskazitelnie hiszpańską twarz.

Na molo w Juracie do mikrofonu produkowała się niespełniona gwiazda tegorocznego Openera o aparycji Dave’a Tirio z Plain White T’s i fryzurą sprzed kilku lat, która skutecznie utrudniała mu pole widzenia. Ostatnią piosenką jaką zaśpiewał zanim zdmuchnął go wiatr było It’s my life Bon Jovi, przy czym tak bardzo próbował śpiewać z jakimkolwiek akcentem, że wyszło mu "this ain't a song foh dah broken fart”. Moje kondolencje.

Udało mi się również próbować ocalić niewidomą dziewczynę przed wpadnięciem do zatoki, ale okazało się, że to nie była biała laska tylko śnieżno biały selfie stick wysunięty na całą długość swej teleskopowatości.


Do osiągnięć mogę również doliczyć obrazę kobiety na targach mody słowami iż w koszulce z napisem „born to sleep” można spać. Odparła oburzona, że w koszulce za 79 zł to chyba się nie śpi. A może ja śpię w złotej zbroi, u don't know my life.

Aktualnie jestem w domu z miliardem rzeczy do prania więc będę występować przez najbliższe dni w dresach albo nago. 

You Might Also Like

0 komentarze

Obsługiwane przez usługę Blogger.