dostrzegalnik
08:32
Dodałam nową kategorię. Zwie się ona "dostrzegalnik" i widnieje u góry wśród innych linków. W tej kategorii kryją się i kryć będą wszystkie notki zawierające obserwacje, historie i anegdotki, które przytrafiają mi się ciągle z jakąś straszną częstotliwością.
Dostrzegalnik wziął swoją nazwę od Dostrzegacza Nadwiślańskiego, pierwszego w Polsce czasopisma żydowskiego, które ukazywało się w XIX wieku. Dlaczego? Bo nazwa pasuje wręcz idealnie. Gdybym nie zauważała tych wszystkich debilizmów, które dzieją się wokół mnie, pozostawałyby niedostrzeżone a wy nie mielibyście dostarczonej rozrywki.
W dzisiejszej notce publikuję wszystkie historie, które wrzucałam na facebooka a nie tutaj. Tak, przekopałam się specjalnie dla was przez swoją oś czasu, odkryłam różne dziwne rzeczy, między innymi fakt, że w 2010 roku sześć osób złożyło mi życzenia urodzinowe w listopadzie.
W dzisiejszej notce publikuję wszystkie historie, które wrzucałam na facebooka a nie tutaj. Tak, przekopałam się specjalnie dla was przez swoją oś czasu, odkryłam różne dziwne rzeczy, między innymi fakt, że w 2010 roku sześć osób złożyło mi życzenia urodzinowe w listopadzie.
5 kwietnia 2012
Jechałam kiedyś autobusem z pewnym młodym (pewnie z 13-letnim) jegomościem, który dopiero szkolił się na dresa, uważnie obserwując starszego kolegę, który dresem już był. Młody dokładnie naśladował spojrzenia, sposób mówienia oraz szeleszczenia czarnym ortalionem swojego mistrza oraz z miną prawdziwego kozaka posysał zagęszczone mleko z tubki.
Dzisiaj zaobserwowałam kolejną scenkę rodzajową. Trzech młodych dresków czaiło się na trawniku za warzywniakiem, (tam, gdzie zazwyczaj starsze dresy wieczorem piją) konspiracyjnie zerkając raz po raz zza rogu. Przyjrzałam się ich poczynaniom, ciekawa, co zdrożnego robią, że się ukrywają. Puszczali mydlane bańki.
20 grudnia 2012
Ludzie robią zimowe zdjęcia swoim psom. Ok. Inni robią swoim
autom. Fajnie. Ale dziś pewien pan motorniczy wprowadzil mnie w stan lekkiej
konsternacji, leżąc na brzuchu pomiędzy szynami na pętli tramwajowej i
fotografując swój tramwaj.
6 stycznia 2013
Słuchajcie, reklama AXE: "ulegną nawet anioły" jest prawdziwa. Dzisiaj przekonałam się, iż owszem, rzeczy (i nie tylko) z nieba spadają.
Poranny (koło 14:00) psi spacer. AXEm nie śmierdziałam, gdyż nie stosuję (z tego prostego względu, iż nie jestem mężczyzną.) Mogłam śmierdzieć balsamem do ciała, który wali budyniem.
Pusto, zimno, zacina złem. Po mej lewej siatka ogrodzeniowa. Po mej prawej wybrukowany podjazd. I nagle JEB!!! Coś, gdzieś z góry, skąd?! Ja zawał.
Przede mną na mocno ugiętych nogach balansuje Anioł lat dwadzieścia parę z włosem rozwianym i klatą wyzierającą spod rozpiętej marynarki.
Złapał pion i odszedł. A mogło to być przeznaczenie…
Pamiętam to zdarzenie doskonale i do tej pory nie mogę pojąć, co się tam właściwie stało. Koleś musiał przeskakiwać przez ogrodzenie i dlatego leciał z góry. Ale dlaczego w takich okolicznościach…? Dlaczego półnagi…?
25 maja 2013
Co może być straszniejsze od tego, kiedy jedziesz w sobote o 9 rano zaliczyć przedmiot na uczelnię i do autobusu wsiada kilkunastu klaunów w płaszczach przeciwdeszczowych?
27 listopada 2013
Tajemnice Mokotowa, czyli co można odkryć, chodząc po zmroku na psi spacer i patrząc ludziom w niezasłonięte okna.
W suterenie bliźniaka: nagi jegomość z wąsem okryty w pasie wzorzystą ceratą, popijający parującą ciecz z kubka.
W eleganckim salonie domku jednorodzinnego: bujający się na grubej linie około półmetrowy walcowaty odważnik.
Chyba mam nowe hobby.
7 grudnia 2013
"To nie jest wiatr! Na Marsie wieje 330!" jak
rzekł pan żul. Po wyglądzie wnioskuję, że właśnie stamtąd wrócił.
To chyba było wtedy, co orkan Ksawery wiał.
To chyba było wtedy, co orkan Ksawery wiał.
26 lutego 2014
Trochę nie wierzę. W Arkadii grasuje wariat fetyszysta...
Idę, co ważne dla historii, w trampkach i krótkich skarpetkach, więc trochę było mi widać kostki. Nagle koleś nadchodzący z przeciwka zerka gdzieś pod moje nogi i gwałtownie hamuje. Myślę, pewnie mu coś upadło. Mijam go. On się obraca w miejscu, już nie odrywając wzroku od moich stóp. Idę dalej. Myślę, może coś mi się przyczepiło i się za mną wlecze. Zerkam. Nic. No to nic. Idę dalej. Dogania mnie. Idzie obok prawie przygięty wpatrzony w moje nogi. Przyspieszam. Przyspiesza. Skręcam w prawo. Skręca w prawo. Patrzy na mnie, na stopy, na mnie, na stopy.
- Ależ przepięknie dziś wyglądasz - dyszy mi nagle przy twarzy.
Ja zawał.
- Dzięki...?
Przyspieszam. On leci za mną.
- To się nie zdarza! To piękne! - macha rękoma - Już w lutym kobieta w tak skąpych butach, bez skarpetek, również bez rajstop jak mniemam!
- O.O - przyspieszam.
- Doceniam to! Doceniam to życiowo!
- To super... - skręcam do sklepu i bam, obracam się do niego.
Płoszy się i w ukłonach wycofuje.
What the actual fuck. Dlaczego ja
15 marca 2014
Ktoś wali do drzwi. Śpię. Znowu wali. Zrywam się. Depczę psa. Wpadam na drzwi. Nakładam pierwszą bluzę jaka mi wpada w ręce. Otwieram. Świadkowie.
- Czy myśli pani, że na ziemi zapanuje kiedyś spokój?
<Mój wzrok nieskalany myślą.>
- Czy myśli pani, że nadejdzie dzień, kiedy młodzi ludzie, tacy jak pani, będą...
- ...wyspani - mówię - Nie.
- Czy chciałaby pani o tym porozmawiać?
- Chyba jednak nie.
<Smutek na twarzy pani>
- Do widzenia.
17 marca 2014
Made my day, stary a głupi. Arkadia miejscem ciekawych wydarzeń.
Wyrazy uznania dla kolesia, który wbiegł na górę po schodach jadących w dół i na samym szczycie wyrąbał się na ryj.
16 czerwca 2014
Autobus gniewu.
Pewien młodzian darł się na kierowcę, że ten odjechał mu sprzed nosa (co ciekawe, młodzian doleciał biegusiem na kolejny przystanek. Chyba tylko w celu nawrzucania kierowcy). Kierowca pęczniał i robił się coraz bardziej czerwony i starał się nie wybuchnąć, co skutkowało tym, że coraz wolniej jechał. Niewielka grupa gimbazy uskuteczniała lekki bullying na pękatym osobniku, który przedstawicielem gimbazy był również, ale najwyraźniej nie miał wystarczającej ilości swagu. Dwie starsze panie darły się na grupę gimbazy, aby natychmiast zaprzestała niecnego procederu. Stawiały warunki, groziły policją i robieniem zdjęć, bynajmniej, nie do albumu pamiątkowego. Dwóch biznesmenów obwieszonych błyskotkami, o objętości dwukrotnie większej niż przeciętna jednostka ludzka, w garniakach i pod krawatem darli się do siebie, że z Tuskiem trzeba do piachu i w ogóle to za***ać sku***syna. Potem im zeszło na tematy naukowe i mowę polską oraz debatowanie, czy "pies mu mordę lizał" to po staropolsku.
Nie opłaca się chodzić do kina.
25 lipca 2014
Uwielbiam swoich sąsiadów.
- Mieeeeciuuuu!!! - drze się z dołu pewna samotnie mieszkająca staruszka.
- Miecia nie ma - odpowiada grzecznie potomek rzeczonego Miecia z balkonu gdzieś nade mną.
- Krzysiu to tyyyy chooodź!
- A co jest?
- Klucze do śmietnika wyrzuciłam!
<Chwila konsternacji na górze>
- Po co...?
<Chwila konsternacji na dole>
- Pomyliło mi się. Śmieci miałam wyrzucić a się kluczami zamachnęłam.
28 października 2014
Jak zwykle o tej porze roku na osiedlach pojawia się pan,
obwieszczający całemu światu swym dzikim rykiem, iż posiada ziemniaki, niekiedy
również inne warzywa. Zazwyczaj był to ten sam, konkretny, który trzy razy
ryczał "ziemniaki", po czym odjeżdżał. Dzisiaj pojawił się nowy. Nowy
oprócz ziemniaków ma cebulę. Zaczynał standardowo, ryk "ziemniaki",
ryk "cebula". Ale właśnie mija 15 minut odkąd jego ryk się wzmógł. On
nie przestał, on drze się dalej. Ale to nie jest już zwykły ziemniaczany ryk.
To jest płaczliwe wołanie o pomoc. "Cebula" więźnie mu w gardle.
"Ziemniaki" brzmią jak w filmach, gdy matka zgubi dziecko w lesie i
panicznie wzywa jego imię. Przejmujące, drżące "cebula" niesie sie
echem po mokotowie... W sumie nawet nie wiem jak to skomentować. Opis musi
wystarczyć.
8 lutego 2015
Idziesz na ogun na adres podany na usosie do sali nr 4 podanej na usosie. Na miejscu okazuje się, że w sali 4 znajduje się kibel.
UW <3
10 marca 2015
Czasem nie bardzo wiem, czy to wszystko to real life, czy
fantasy. Miejsce akcji BUW, konkretnie szatnia. Podchodzę w celu pobrania
kurtałki. Szatniarz z wrednym uśmieszkiem śle zawoalowany komunikat do mojej
osoby: "Kolejka jest. Ale pani to chyba musi być córka szejka."
Patrzę na szatniarza wzrokiem "weź się człowieku", odnotowuję, iż
grupka dziewczątek po prawej jest kolejką i mówię do szatniarza, że owszem
jestem. I trochę mi się spieszy, bo prywatny odrzutowiec czeka na mnie przed
BUW-em. Szatniarz się nadyma, ja kulturalnie ustawiam się w ogonku, natomiast w
eleganckiego młodego mężczyznę po lewej wstępuje entuzjazm. Wskazuje mi
obracające się wajchy do suwania szafami i bardzo ucieszony mówi coś w stylu
"obracają się śmigła! Hehe. Od odrzutowca. Hehehe! Nie?"
Nie.
Na dzisiaj to tyle, kolejne historie będą się pojawiać, tego jestem pewna. Arrivederci amici.
0 komentarze