How to cheat summer
12:39
Jest wrzesień. Jak to się stało i jak to zatrzymać? Według kalendarza powinniśmy jeszcze cieszyć się latem ale powietrze pachnie inaczej, po zmroku temperatura gwałtownie spada i wiatr nie szumi w drzewach soczystym dźwiękiem ciepłych, długich dni, a suchym i ostrym, który zapowiada niechybne nadejście jesieni.
Dziesięć miesięcy czekania na dwie sekundy lata. Pisałam to w poprzednim poście? Albo mówiłam komuś... Nie pamiętam. Ale tak, to zdanie chyba najtrafniej określa, jak z mojej perspektywy wygląda rok. Niezaprzeczalnie jestem stworzeniem letnim. Jak bardzo małe leśne zwierzątko, którego życie bazuje tylko na kilku miesiącach. Budzę się wraz z wiosną, czekam na najcudowniejszy czas, który mija stanowczo zbyt szybko. A od połowy sierpnia zaczynam przygotowania, żeby przetrwać najstraszniejsze pół roku. Kupuje tony ciepłych skarpetek we wzorki, które potem nie mieszczą się w szufladzie, po sklepach wypatruje swetrów i dwa rozmiary za dużych bluz, w których można się ukryć i przetrwać. Znoszę do domu paczki owocowych herbat chociaż w szafce zapas jest przynajmniej na pięć lat.
W lipcu, kiedy już o 6:00 miałam na poduszce radosną paszczę mojego psa, który wyganiał mnie na zewnątrz, po prostu wstawałam z łóżka, nakładałam japonki i wychodziliśmy. Słońce było już całkiem rozbudzone i przedzierało się ciepłymi promieniami przez rześkie poranne powietrze. Tak bardzo chciałam złapać ten dzień w słoik i zatrzymać aż do zimy... I okazało się, że się da.
Przedstawię Wam dzisiaj sposób, jak przekonać nasz mózg, żeby odtworzył baaardzo wiarygodnie najmilsze letnie wspomnienia. Na pewno każdy ma jakąś piosenkę, która kojarzy mu się z konkretną sytuacją, osobą lub emocjami. I na pewno każdy miał w życiu taką chwilę, że poczuł zapach a przed oczami stanął mu obraz czy uczucie z nim związane. Postanowiłam to wykorzystać.
ZAPACH
Draństwo pachnie prawdziwymi słonecznymi brzoskwiniami. Trafiłam na tę mgiełkę przypadkiem, kiedy wiosną szukałyśmy z A. prezentu dla jej mamy. Przewąchałyśmy cały The Body Shop, dostałyśmy nosopląsu, A. wzięła dla siebie w końcu grapefruitowe (do czego ją zmusiłam bo pasowały do niej niebiańsko) a ja się wstrzymałam bo nie byłam pewna. Tylko jeden zapach postanowił, że przyczepi się do mnie i będzie za mną łaził przez kolejne kilka dni. No i po niego wróciłam. Od razu wiedziałam, że ten zapach równa się lato i pomoże mi je schwytać. Czekał ponad miesiąc aż do pierwszego słonecznego dnia w Juracie.
MUZYKA
Nie wybierałam tych płyt specjalnie. Wybrały się same. W żaden sposób nie są związane z latem, premiery miały raczej w tej drugiej części roku. The Fray jest najświeższy bo z początku 2014, dwa pozostałe z 2013 i siedziały na ipodzie troszkę przykurzone i niesłuchane bo nic mnie w nich z początku nie zachwyciło. W lipcu wróciły do łask z wielkim hukiem i nagle okazało się, że pełno na nich piosenek, które dają potężnego kopa energii a ich rytm zgrywa się idealnie z poczuciem błogości, które towarzyszy gapieniu się nocą w gwiazdy czy mknięciu autostradą prosto nad morze.
COŚ
To coś, to może być cokolwiek. Okulary przeciwsłoneczne, ukochany tshirt, wisiorek, coś, co towarzyszyło nam bardzo często w te najlepsze letnie dni. W moim przypadku są to bransoletki z drobniutkich koralików, pozbierane z różnych kompletów, niektóre kupowane osobno, kilka na pewno dała mi G. W te wakacje nakładałam je za każdym razem, gdy wychodziłam z domu w dobrym humorze.
Trzy składniki magicznej mieszanki, która zapewni mi (a przynajmniej mam taką nadzieję) trochę lata w najgorsze zimowe dni.
Kilka dni temu psiknęłam się perfumami, których ostatni raz używałam w trakcie egzaminów końcowych. Mało nie umarłam na serce. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że mój plan ma szanse wypalić.
A Wy, jeśli macie jakiś swój letni zapach i letnią muzykę pamiętajcie, żeby przestać ich używać w odpowiednim momencie. To zagwarantuje efektywniejsze działanie później.
Cheers
xo
0 komentarze