"when will this bitch (my skin) realize that we're both on the same team"
10:27
Któż nie chciałby mieć idealnie gładkiego ryja o jednolitym kolorycie, sprężystości i bryzgającego sparklami przy nawet najmniejszym kontakcie ze światłem słonecznym... Taki jeden koleś wczoraj w metrze nie musi chcieć. Bo już taki ma. Bardzo mnie zirytował tym faktem. Gdyby absolutnie każdy miał mniejszy lub większy syf na twarzy, łatwiej byłoby się z tym pogodzić. Ale skoro taki jeden koleś może sobie paradować po stolicy z idealną facjatą, a innym nie jest to dane, to to już podchodzi pod kryminał.
#nomakeup |
Zwykłam mówić, że moja skóra mnie nienawidzi. Jest złośliwą babą, która nie współpracuje, nie idzie na kompromisy, robi co chce, jest marudna, interesowna i skłonna do szantażu. Bardzo chętnie wykorzystuje to, że jestem alergikiem. Jest cienka jak pergamin, mogę sobie prześledzić cały układ krwionośny. Różni mądrzy specjaliści zdiagnozowali trądzik dorosły, prawda to, zaczął się mniej więcej wtedy, kiedy większości ludzi przechodzi trądzik młodzieńczy. Nie jest straszny, jest go trochę, czasem więcej, czasem mniej, ale przez to, że moja skóra z natury jest blada i cienka, to każda niedoskonałość w moich oczach rośnie do rangi trądu i gangreny.
Byłam w sumie u pięciu różnych dermatologów. Super doświadczonych, o świetnych opiniach, ąę i ęą. Opowiem wam teraz wszystko, być może komuś pomogę.
Pierwszy łypnął na mnie okiem i przepisał maści. Było to dawno temu, byłam jeszcze młoda i głupsza niż teraz, maść wykupiłam. Jak można się domyślić była to maść, która wysusza i powoduje złuszczanie skóry. Efekt był taki, że moja i tak cienka i wrażliwa skóra, była czerwona, złaziła i buntowała się na agresywne traktowanie, produkując jeszcze więcej syfów. Zaprzestałam stosowania maści, bo nie pasowało mi to, że nie leczę problemu u podstaw, tylko jego objawy.
Drugi dermatolog zrobił dokładny wywiad, porozmawiał, obejrzał i przepisał antybiotyki i peelingi kwasowe. Byłam ciężkim debilem, że się na to zgodziłam. Przez pół roku brałam antybiotyk doustnie. Skóra owszem się poprawiła, ale rozwaliłam sobie pół organizmu. Peelingi kwasowe dały widoczny rezultat po dwóch zabiegach, po czym moja skóra zaczęła na nie reagować buntowniczo. Porzuciłam panią doktor i regenerowałam organizm.
Trzeci również zrobił wywiad, posłuchał o poprzednich. Przeraził się półrocznym antybiotykiem, powiedział, że antybiotyki tylko zaleczają problem i wszystko wraca wraz z ich odstawieniem. Owszem. Przepisała mi... tam ta ra tam... retinoid. Czyli mega agresywny lek do leczenia bardzo zaawansowanego trądziku. Z ulotki można się dowiedzieć, że w sumie zdrowiej byłoby dostać aids. Ja miałam brać najmniejszą możliwą dawkę i nie mieć żadnych działań ubocznych. Uwierzyłam pani doktor, jadłam to przez niecały rok. Skóra była w super kondycji, ale posypało mi się mnóstwo innych rzeczy, które posypać się nie miały. W tym wzrok. Poszłam na konsultację, powiedziałam pani doktor o wszystkim i zapytałam, jak długo przewiduje leczenie. Na co odparła, że generalnie to przesadzam, a lek w takiej dawce nie leczy tylko zalecza i mam go jeść... bezterminowo.
Mamrocząc różne niecenzuralne słowa, opuściłam panią doktor i skierowałam się do czwartej. Ta stwierdziła, że to na pewno jest trądzik hormonalny i koniecznie trzeba zbadać mi poziom hormonów. Zbadałam poziom hormonów i wyszedł idealny. Pani nie miała więcej pomysłów.
Nadszedł rok pański 2018 i udałam się do warszawskiej kliniki leczenia trądziku. Wyjechana w kosmos, ceny również. Lista dostępnych najnowocześniejszych zabiegów długa na dwa kilometry. Pełna nadziei zasiadłam w gabinecie, opowiedziałam piątej pani doktor o wszystkim, na co usłyszałam, że to normalne i pewnie mi przejdzie po trzydziestce.
Zapytałam również, czy mogłaby mi polecić jakieś zabiegi, które wpłynęłyby korzystnie na mój twarz. Odpowiedź brzmiała, że nie, ponieważ moja skóra jest zbyt cienka na jakiekolwiek inwazyjne zabiegi.
Był to dzień, w którym postanowiłam, że moja noga więcej nie postanie w gabinecie jakiegokolwiek dermatologa i jak ze wszystkim w życiu muszę sobie radzić sama. Uporządkowałam wszystkie zdobyte informacje, doświadczenia i przetestowane metody pielęgnacyjne i osiągnęłam to, że mniej więcej mam kontrolę nad swoją skórą. Podzielę się moimi odkryciami jak polepszyć jakość skóry przetłuszczającej się, wrażliwej, ze skłonnością do trądziku tzw acne prone skin.
Disclaimer: na każdego działa co innego. Nie jestem specjalistą, lekarzem, chemikiem, biologiem ani kosmetologiem tylko wkurwionym użytkownikiem własnej skóry.
- TŁUSTA SKÓRA TO TAK NAPRAWDĘ SUCHA SKÓRA
Wiele zmieniło się, kiedy przestałam używać produktów do skóry przetłuszczającej się. Świecenie się, duża ilość sebum, zaskórniki... wydaje się, że to wystarczające powody, żeby uznać skórę za tłustą. Ale ale. Czemu skóra produkuje tłustą warstwę ochronną? Bo jest jej za sucho. Chce zatrzymać wodę, chce stworzyć barierę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi.
Wszystkie produkty do skóry tłustej zawierają składniki wysuszające. Im bardziej skóra jest wysuszona, tym więcej produkuje sebum. Wtedy częściej ma się ochotę ją myć, osuszać a więc podrażniać. I tak tworzy się zamknięte koło.
Skórę tłustą należy mocno nawilżać. Pić dużo wody i stosować produkty nawilżające łatwo wchłanialne i niekomedogenne. Najlepsze są oleje naturalne zawierające kwas linolowy a nie oleinowy. Takie oleje to np: konopny, z pestek winogron, różany, z pestek dyni. Wnikają głęboko w skórę, szybko się wchłaniają, nie zostają na powierzchni, odżywiają ją od środka, regenerują.
Oleje bogate w kwas oleinowy to np: makadamia, awokado, arganowy, tamanu, kokosowy. Tworzą one warstwę na powierzchni skóry przez co blokują jej oddychanie, oczyszczanie się i potęgują świecenie i uczucie tłustości.
- NIE STRESUJ SIĘ A PRZYNAJMNIEJ ŻRYJ WITAMINĘ C I BIERZ LEKI NA PROSTATĘ
Widziałeś kiedyś mnicha z trądzikiem? Ja też nie. Stres zwiększa poziom kortyzolu – hormonu stresu. Kortyzol jest produkowany przez nadnercza. Nadnercza produkują również hormony regulujące ilość wytwarzanego sebum oraz rogowacenie skóry. Spożywanie ≥ 1g witaminy C na dobę pomaga regulować poziom kortyzolu i generalnie uspokaja nadnercza, co za tym idzie poprawia wygląd skóry.
Jest sobie takie zioło, nazywa się wierzbownica drobnokwiatowa i jest dostępne w formie tabletek w aptece. Ogólnie jest na to lek na prostatę, ale generalnie reguluje poziom wydzielania androgenów – męskiego hormonu odpowiedzialnego właśnie za nadmierne wydzielanie sebum i rogowacenie skóry.
- OCZYSZCZAJ SKÓRĘ DELIKATNIE
Nie trzyj, nie złuszczaj ziarnistymi peelingami, nie stosuj ściągających i wysuszających żeli do mycia twarzy. Jeśli peelingi to tylko enzymatyczne np Lirene maseczka-peeling z kwasami z papai. Na codzień do dokładnego oczyszczania twarzy sugeruję używać gąbeczki konjac (internet, superpharm) lub silikonowej myjki (jest dostępna w Rossmanie za jakieś 9 zł, używam i bardzo kocham).
- NIE BĄDŹ SZOPEM, NIE JEDZ ŚMIECI
Proste i wszędzie powtarzane. Im mniej przetworzonej żywności jesz, tym lepiej dla ciebie. Ograniczaj mięso i produkty mleczne (są napakowane chemią i hormonami, to nie propaganda, to prawda). Jedz zdrowe tłuszcze, dużo warzyw, mało pszenicy.
I pamiętaj. Po trzydziestce powinno przejść.
Zdjęcie mojego ryłca u góry to aktualny efekt stosowania się do wymienionych punktów.
0 komentarze