Wiecie, kiedy mnie szlag trafia? Oh, bardzo często mnie trafia. Na przykład, gdy ktoś "ubiera buty", albo, gdy drze się "Lassie! Lassie!", widząc mojego owczarka szetlandzkiego, albo, kiedy nokautuje mnie siatami w autobusie. Dzisiaj chcę napisać tylko o jednym czynniku wyzwalającym we mnie negatywne uczucia. A jest to stawianie na piedestale jakichkolwiek treści w formie pisanej.
Jest sobie taki fanpage, w którego nazwie zawarta jest deklaracja, iż z tymi, co nie czytają, nigdzie się nie chodzi, no, przynajmniej do sypialni. Deklaracja bardzo chwalebna, ale mało precyzyjna. Można się domyślać, iż popierający ją, to bibliofile, którzy cenią sobie znajomość różnorakich tytułów u osoby, z którą chcą potencjalnie robić coś innego, niż czytanie. Deklaracja bardzo chwalebna również dlatego, że promuje wybitnie modną ostatnimi czasy aktywność, jaką jest oddawanie się lekturze. I tutaj poniekąd racja, czytanie rozwija wyobraźnię, wzbogaca słownictwo i wiedzę o świecie, uczy dokładniejszej obserwacji zachowań ludzkich i w ogóle czyni samo dobro pod warunkiem… No właśnie, pod warunkiem. Pod warunkiem, że ta nasza nieszczęsna lektura ma jakąś wartość.
Jest sobie taki fanpage, w którego nazwie zawarta jest deklaracja, iż z tymi, co nie czytają, nigdzie się nie chodzi, no, przynajmniej do sypialni. Deklaracja bardzo chwalebna, ale mało precyzyjna. Można się domyślać, iż popierający ją, to bibliofile, którzy cenią sobie znajomość różnorakich tytułów u osoby, z którą chcą potencjalnie robić coś innego, niż czytanie. Deklaracja bardzo chwalebna również dlatego, że promuje wybitnie modną ostatnimi czasy aktywność, jaką jest oddawanie się lekturze. I tutaj poniekąd racja, czytanie rozwija wyobraźnię, wzbogaca słownictwo i wiedzę o świecie, uczy dokładniejszej obserwacji zachowań ludzkich i w ogóle czyni samo dobro pod warunkiem… No właśnie, pod warunkiem. Pod warunkiem, że ta nasza nieszczęsna lektura ma jakąś wartość.